Spokój nie przychodzi. Do spokoju się dochodzi. Nie ma kompletnie znaczenie, co było przed chwilą. Ważne, w jakim kierunku idzie się teraz.
Nie ma jednego uniwersalnego kierunku jak być spokojnym powiem Ci na szkoleniu za miliony monet raz a dobrze. Ale jest całkiem dobry sposób by znaleźć odpowiedź. Pytania.
Co muszę robić codziennie by iść w jego kierunku? Jeśli nie wiem, to co muszę zrobić, by znaleźć odpowiedź na to pytanie? Jeśli coś mnie blokuje, co muszę zrobić z blokadą? Jak nie mam siły, co mogę zrobić by mieć siłę? Jeśli ja nie wiem, kogo mogę się spytać? Ale muszę zacząć pytać. Zacząć podważać to, co mi się wydaje pewne. Krok one. Zdradziłem Ci sekret, oto moje konto, płać za życie.
Spokój jest tuż obok. Tylko z opuszczoną głową wpatrzoną pod nogi, z klapkami kultury na oczach i strachem by spojrzeć na siebie bez filtru Instagrama, ocieramy się o niego codziennie, krzycząc „gdzie on jest!”
I to zajmuje by poczuć jego fakturę. Bolą wszystkie lata, gdy się go ignorowało. Potrzeba mnóstwo współczucia by patrzeć na prawdziwego siebie z miłością, bez surowej oceny przyniesionej ze szkoły czy wyniesionej z domu.
Czuję się jak opóźniony nastolatek odkrywający truizmy życia.
Znasz tę emocję, gdy but ślizga się na mokrych liściach jesiennych, a ich gnijący żółty zapach przypomina o nadchodzącej zimie? Lub emocję, gdy pierwsze popołudnia wczesnej jesieni robią się ciemne i zamiast Słońca, to blask reflektorów samochodów ponagla do życia. Pamiętasz emocję z lata, gdy wciąż jasne niebo o siódmej wieczorem zaprasza do zbierania drewna na ognisko? Czy w końcu emocje z głębokiej zimy, gdy skrzypiący mróz uderza w twarz po wyjściu z domu?
Gdy żyjesz w tropikach. części ciebie obumierają w śpiączce. Nikt nie budzi tych emocji co roku. I stajesz się płaski niczym ocean, szumiący zawsze w upale.
Lubię jeździć po terapii. Nie dlatego, że mi nie pomogła. Pomogła bardzo. Ale dlatego, że terapia to tylko ograniczony początek. I bycie ofiarą tego co mi zrobili rodzice, jest wciąż byciem ofiarą.



Nie ma jeszcze komentarzy