Kuba Gładykowski

- Augustyn staje przed Bogiem -

– O Boże mój i Panie, do którego całe me życie dążyłem, a którego prawdy starałem się jak najgorliwiej przedstawić umysłom niezbyt szerokim, przed którego światłym obliczem staję dziś, dziękując Ci po wielokroć. I korzystając z tej sposobności chciałem zapytać Ciebie mój umiłowany Stwórco wszechrzeczy, jak żeś stworzył świat.

Na to Bóg mu odrzecze:

– Ja ? Ja nie. To znaczy się, nie wiem. Przedtem, to znaczy nim to wszystko się pojawiło, na świecie była masa kolorowych żelek; słodkie, gumowe, kolorowe, cytrynowe, malinowe. Przepyszne. Raz zjadłem jedną z żelek, była arcyśmieszna, gdyż była w kolorach tęczy, i powstało to wszystko. Smutno mi, bo już żelek jeść nie mogę, za to z wami i z tym całym bajzlem są same kłopoty.

Święty Augustyn zasępił się chwilkę. Drapiąc się po głowie, i wpatrując w ostateczne światło, rzekł:

– No tak, hm, widać i po śmierci nieprzeniknione są tajemnice Boga, chodzącego sobie tylko znanymi drogami. W takim razie, o władco władców i prawdo prawd, oświeć mą skromną duszę prawdą nieobjawianą śmiertelnikom: czemuś pozwolił szatanowi, by działał na zgubę człowieka i przeciw Twojej chwale ?

– Szatan ? Nie znam. Chyba wy go sami wymyśliliście. Kiedyś wpadło mi do głowy, że piekło jest w środku Ziemi, ale nigdy nie chciało mi się tego sprawdzić.

– Jak to, Boże, oh, czemuż to czemuż ma dusza ma przechodzić takie katusze, gdy w końcu powiedz staje przed najwyższą ideą. Cóż, może to pewien etap, przed dostąpieniem wszechrzeczy, lecz pytać będę dalej: powiedz mi proszę gdyż moja niecierpliwość, pozostałość ludzkiej powłoki, znów mnie zalewa. Przecież przychodzą do Ciebie umarli, i cóż wtedy czynisz ?

– Umarli ? No przychodzą do mnie i chcą wszystko wiedzieć ! A ja im mówię, że nie wiem. Strasznie są upierdliwi i nie potrafią mnie już zaskoczyć. Nie gadam z nimi od czasu, gdy wpadł do mnie taki mały koleś z wąsikiem, z pretensjami, że mu nie pomogłem wygrać wojny. Upierdliwy był jak jasna cholera.

Święty Augustyn nie wiedział o kogo chodzi, lecz nie pytał, gdyż wiedział, że Bóg unosi się ponad czasem, i pytał dalej:

– Więc dlaczego zgodziłeś się na rozmowę ze mną po tysiącach lat moich modlitw z otchłani, która była dla mnie czyśćcem ?

– Widzisz Augustynie. Nie wiem dlaczego, ale tak to działa że słyszę modlitwy wszystkich ludzi. Na początku było to miłe, z czasem stało się irytujące, aż w końcu o mało nie zwariowałem od tych ciągłych głosów w mojej głowie i musiałem brać neuroleptyki przez pewien czas. Nauczyłem się z tym żyć, i w sumie nie zwracam na to już uwagi: „Panie Boże daj mi chłopaka”, „Panie Boże nowy rower proszę”, O Boże, żebym zdobył na kolejną działkę hery”. Lecz Twoje modlitwy były tak zawiłe, pokręcone i irytujące, że w końcu postanowiłem się z Tobą spotkać, by rozwiać Twoje złudzenia.

Augustyn udał że nie słyszy tych słów, wiedział że tak jak Abrahama, i jemu przyszło w udziale zostać wystawionym na ostateczną próbę wiary.

– Co się teraz stanie, gdzie dusze ufne w panu idą po śmierci, a gdzie trafiają Ci co sprzeniewierzyli się Twojej mądrości ?

– Później idą sobie gdzie chcą – odparł mu Bóg ze swej wysokości. A piekło to tam, gdzie zbierają się sado-masochiści i lubią się tam zabawiać.

– O Boże Wielki, nigdy nie wysławiony do końca w swej dobroci, jakąż wielką wolność dajesz ludziom po śmierci, lecz odpowiedz łaskawie grzesznikowi, czyż istnieje gdzieś życie poza ziemskim sklepieniem ?

Bóg, zniecierpliwiony lekko, tak mu rzekł:

– Życie na innych planetach ? Chyba nie i to jest najgorsze. Szukałem w wielu miejscach, ale na razie jestem skazany na waszą obecność. Nie chcę bądź co bądź pozostać sam. Augustyn otępiały i zdezorientowany, brnął dzielnie dalej, zadając pytania, które przygotowywał sobie od tak dawna:

– Czy jest coś, z materialnego świata co by uradowało Twoje Boskie oczęta ?

– Co mi się podoba ? te fajerwerki w Nagasace i Hiroszimie były dość spektakularne, takie ludobójstwo, aż nieprzyzwoite. Choć i tak najładniejsze są supernowe.

– Więc skoro jest takim świat, jakim go przedstawiasz to gdzie jest Jezus, syn Twój ?

– Jezus ? A z kim ja mógłbym mieć syna ?

I Bóg zniknął, a Augustyn popadł w wieczną kontemplację... siebie.